Niepłodność. To jedno słowo, które usłyszałam pewnego dnia z ust lekarza brzmiało tak abstrakcyjnie, tak jakoś dziwnie, że aż sama nie wiedziałam co tak w związku z tym naprawdę czuję. Może to był smutek pomieszany z rozczarowaniem, a może złość? A może wszystko na raz?
Nie wiedziałam co z tą diagnozą zrobić, czy w ogóle coś robić. Próbować dalej, chodzić na zabiegi inseminacji, rozważyć adopcję, przygotowywać się do in-vitro? To ostatnie zalecali wszyscy lekarze, do których trafiałam. Tylko, że ja z jakiegoś powodu broniłam się przed tym zabiegiem jak przed ogniem. Zraziłam się po jednej nieudanej inseminacji. Obraziłam się na wszystkie procedury i uparcie czekałam na jakiś cud. Karmiłam się iluzjami, że uda mi się zajść w ciążę naturalnie. Przecież tylu dziewczynom z mojego otoczenia się udało, po wielu latach starań, nagle, ot tak okazywało się że były upragnionej ciąży. Łudziłam się więc, że na mnie czeka ten sam scenariusz. A może chciałam sobie udowodnić, że nie potrzebowałam leczenia, że moje ciało da radę samo? Miesiąc w miesiąc z nadzieją wpatrywałam się więc w testy ciążowe. Niestety tylko po to, żeby widzieć ten sam wynik - drugiej kreski ciągle brakowało. Sorry... Tyle testów nakupowałam, że spokojnie mogłabym reklamować jakąś markę, być medialną twarzą!
Cholernie zazdrościłam gdy te wszystkie koleżanki spontanicznie zachodziły w swoje ciąże i okropnie bolało gdy słyszałam od rodziny i znajomych: "A wy? Już najwyższy czas! To kiedy?"
A do tego sama sobie nieustannie zadawałam jedno pytanie, które codziennie przelewało się przez mój mózg, wracało jak boomerang, wręcz rozsadzało mnie od wewnątrz: DLACZEGO JA?
Miałam jeszcze jedną myśl i wizję. Pomysł, który już od początku wydawał mi się trochę śmieszny i niepoważny. Wymyśliłam sobie, że może biorąc ślub poczuję się w tej całej niepłodności troszkę lepiej. Że ślub przyniesie mi choćby małe pocieszenie, będzie spełnieniem wewnętrznej potrzeby o tym, żeby mieć rodzinę. Więc jeśli nie ma dzieci, to będzie chociaż mąż. Oczywiście mieliśmy z moim przyszłym mężem jeszcze inne powody, przesłanki, do tego żeby wziąć ślub, ale gdzieś w we mnie, na bardzo głębokim poziomie, wierzyłam w ten swój naiwny pomysł, że ślub przyniesie mi dziecko.
Zostałam więc żoną. I oczywiście nadal nie byłam w ciąży.
Niepłodność i związane z tym rozterki wokół in vitro stały się moim problemem numer jeden. Byłam tym coraz bardziej zmęczona, a w głowie kołatały myśli, które wybudzały mnie w środku nocy, wysysały ze mnie soki i energię do życia. Codziennie przeżywałam to samo: frustrację, napięcie, stres, niepokój, a wszystko okraszone niekontrolowanymi wybuchami płaczu. Porównywałam się z innymi kobietami i nie mogłam pozbyć się uczucia, że byłam gorsza, jakaś taka niepełna, wybrakowana.
Stopniowo kiełkowały we mnie myśli, że nie dam rady już dłużej żyć z tym całym koktajlem intensywnych emocji i tym poczuciem, że sama nie wiem czego od siebie chcę. Często leżałam w łóżku, zastanawiając się co dalej ze mną będzie. Myślałam wtedy: kurde, gdybym tylko miała kontakt do mojego pierwszego psychoterapety.. tak bardzo mi pomógł, kiedy zmagałam się z traumą po gwałcie. Tak bardzo chciałabym z nim porozmawiać.
Ale nie miałam pojęcia jak mogłabym go znaleźć. Nie widziałam go ponad 11 lat. Ba, nie pamiętałam już nawet jego nazwiska...
Kiedy kilka dni później opróżniałam pudełka ze starych szpargałów, na kolana wypadła mi pomięta wizytówka. To był on! Mój terapeuta. Przeczytałam nazwisko. Tak, no oczywiście, jak mogłam zapomnieć! Wpisałam w Google i od razu pojawiła się jego strona internetowa. Okazało się że mój psycholog mieszkał w Tokio i miał tam swój gabinet. A do tego prowadził terapię online, również po polsku. Nie zastanawiając się ani sekundy napisałam wiadomość. Terapeuta bardzo szybko odpisał, pamiętał mnie.
Umówiliśmy się się na pierwszą sesję online. Byłam wtedy pewna, że moja terapia będzie kręciła się wokół problemu niepłodności. Nie wiedziałam jeszcze, że to jedno spotkanie online rozpocznie zupełnie nowy rozdział w moim życiu, okres wielkich zmian i niespodziewanych odkryć we wszystkich obszarach życia!
Comments